Koty były obecne w moim życiu od zawsze, podnie jak psy. Od zawsze byłam tym dzieckiem, które piszczy ze szczęścia na widok „zwierzątek” i gdybym, tylko mogła wytuliłabym je wszytskie i wygłaskała na zapas. Od zawsze miałam też tą wyjątkową moc przyciagąnia znajdek, które oczywiście musiałam przyganrąć,  „no bo on tak na mnie patrzył ten biedny piesek przecież”. 

Powiecie – chciałaś ruski, musisz się uczyć o kotkach, bo to charakterna rasa. Niby wiedziałam, niby byłam przygotowana, ale te 8 lat temu nie wiedziałam jednego – nie znjadziecie drugiej rasy kota, która tak wybrzydza w kwestiach jedzeniowych. Mówią kot jest neofilny, kot dba o to, żeby jego dieta była różnorodna – ja mogę powiedzeieć, kot jest neofobem i może jeść jeden smak karmy do momentu aż uzna, że to ten moment kiedy nie będzie jadł nic. I tak właściwie zaczeło się moje myślenie o behawiorystyce na poważnie. Może trochę po to, żeby ktoś mi dał na papierze infomrację, że większość kotów to kosmici, a może po to, żeby lepiej zrozumieć co siedzi w tych małych kocich główkach i jak najlepiej na to wpływać… 

Czortki jednak uznały, że moja motywacja nadal jest zbyt słaba i po czasie pierwszego lockdownu zaprezentowały mi koci lęk, a raczej z obecnej perpsektywy ból sepracyjny. Ziaja doszła w tym już tak daleko, że nie odstępowała mnie na krok i żyła na wiecznej czujce. Wtedy już prawie prawie było postanowione, ale w planach miałam już inne studia podyplomowe, których zjdazdy pokrywały się dość mocno. Tak więc przez ten rok czytałam książki, chodziłam na szkolenia, testowałam wiedzę na swoich i nie swoich kotkach i finalnie w październiku 2022 stałam się studentką beahawiorystyki na krakowksiej WSE

Jeśli ktoś z Was myśli, że to śmieszne studia i będziecie tam głównie głaskać kotki to się grubo myli. Masa wiedzy, dużo zagadnień teoretycznych, sporo aktów prawnych, wstęp do zagadnień medycznych, a nawet trochę matmy (kocham matmę!), jednym słowem było co robić! Prace domowe z odchudzania kotków i układania diety elimiacyjnej, nauka sztuczek na ocenę – mimo, że podchodziłam do tego tematu mocno sceptycznie, nadal jestem pod wrażeniem tego, że się udało i tego jak dużo to zmieniło w naszym codziennym funkcjonwoaniu z Ziają! Do kompletu dwa egzminy – semestraly i całoroczny i oczywiście praca dypomowa polegająca na opracowaniu zadanego przypadku.

Czy czuję się po tych studaich nieomylna, wszechwiedząca i najlepsza na świecie? Absoluntie nie! I myślę, że nikt z nas, pracujacych ze zwierzętami nigdy się tak nie poczuje, bo koty ciągle potrafią nas zaskakiwać i to co działa na jednego, u drugiego może nie przynieść absolutnie żadnego skutku. 

Dlatego też nie kończę mojej edukacji na studiach! Jestem już absolwentką kursu Think cat COAPE, a także kursu średniozzawnasowego oraz zaawansowanego dla Behawiorystów Kotów prowadzonych przez lek. wet. Martynę Woszczyło. Już w listopadzie zaczynma kurs z farmakotoerapii, który pozwoli mi na swobodniejsze poruszanie się w meandrach leków psychotropowych.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *